Popularne posty

poniedziałek, 15 lipca 2013

Stasys RAŠTIKIS (buvęs Lietuvos kariuomenės vadas)


                     Tytułem wstępu, dziś właśnie mija kolejna rocznica Bitwy pod Grunwaldem (lit. Žalgirio mūšis), chciałem tak od siebie zaznaczyć wspólny wpływ na przebieg historii. Krótko mówiąc polsko - litewski wkład. Wybrałem tekst współczesny w którym znajdziecie, niejednokrotnie, temu podobne wydarzenia, osoby... Jeśli, Drogi czytelniku, zaciekawisz się tym tekstem, przeczytaj również , tego samego autora, niżej przetłumaczony o internowaniu polskich żołnierzy na Litwie, z serca dziękujemy, a zatem co opowiesz na Wawelu, gdy posłyszysz szept, samego Władysława Jagiełły. Na pewno: ,,wybacz mi Brunchildo..."
(zdjęcia - niezwykle ciekawe - z NAC-u, tłumaczenie: Nerki i moje)

Stasys RAŠTIKIS (buvęs Lietuvos kariuomenės vadas) ,,Kovose dėl Lietuvos" (,,Walka o Litwę") wspomnienia wojenne wydawnictwo Lituanus 1956 r. ISBN 5-89957-005-9

I część str. 569 rozdz. p.t. ,,Kelionė į Varšuvą" (,,Podróż do Warszawy")

Motto: ,,Daug senų lietuvių - lenkų unijos sentimentų."

Tylko co wróciłem z Berlina, zaraz poprzez przedstawiciela WP w Kownie gen. szt. płk MITKIEWICZA - ŻÓŁTKA

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/86429/6d9bec066c5de542b85d6a936f5c8110/

zostałem zaproszony na życzenie dowódcy głównego WP Marszałka Edwarda RYDZA - ŚMIGŁEGO

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/64292/99990696038bffc6fbd551d5c847bf7f/

do odwiedzenia Warszawy. Jasne, że sam nie mogłem przyjąć takiego zaproszenia, ponieważ było ono polityczne i w tamtych latach bardzo delikatne. Miałem sprawę z naszymi politykami i dyplomatami, to jest z prezydenturą i ministrem spraw zagranicznych. Ważne było żeby przyjąć zaproszenie i jechać. Główne zadanie to : nakreślić neutralność Litwy, zwłaszcza po wizycie litewskiego dowódcy wojska w Berlinie. W podróż do Warszawy i z powrotem wprowadzili mnie głównodowodzący II oddziałem sztabu gen. szt. pułkownik K. DULKSNYS, przedstawiciel WP na Litwie gen. szt. pułkownik MITKIEWICZ - ŻÓŁTEK i adiutant dowódcy wojska gen. szt. major GUCEVIČIUS. Następnie do nich dołączył jeszcze przedstawiciel litewskiego wojska w Polsce gen. szt. pułkownik A. VALUŠIS.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/86572/6d9bec066c5de542b85d6a936f5c8110/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/86574:1/6d9bec066c5de542b85d6a936f5c8110/

Do Lentvario dojechaliśmy litewskim wagonem. Tam na stacji przesiedliśmy się do specjalnego, polskiego wagonu - salonu.
Polskie gazety rozpoczęły wielką propagandę o mojej podróży, czyniąc z niej jakąś wielką polityczną sensację. Tym razem to była tylko oficjalna wizyta. Jakiś tajnych rozkazów w Warszawie nie miałem. Nie było też żadnych przygotowanych rozkazów wojskowych czy umów między Litwą a Polską. A prasa polska i zagraniczna snuła sensacyjne wiadomości. Dlatego przed odjazdem byłem zmuszony zwrócić uwagę przedstawicielstwu Polski w Kownie a także przez nasze ministerstwo spraw zagranicznych prosiłem o sporządzenie wiadomości, żeby polska prasa zmniejszyła swoją akcję poświęconą mojej podróży i mniej pisała o niej. Częściowo wywarło to wpływ, lecz nie całkiem. Szybko wszystkie dzienniki w Warszawie i inne gazety w Polsce drukowały więcej kolumn o Litwie i naszym wojsku, zamieściły całą moją biografię, moje fotografie, nawet wiersze.
8 maja, wcześnie rano na dworcu w Warszawie odbyło się uroczyste powitanie. Peron był ozdobiony polskimi i litewskimi flagami, wieńcami i dywanami. Na peronie była ustawiona kompania honorowa z wojskową orkiestrą, odegrano litewski hymn. Powitał mnie Marszałek RYDZ - ŚMIGŁY, minister wojska gen. KASPRZYCKI


http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/88137/749c047f30016ed4f46359336001460f/

, dowódca sztabu WP gen. STACHIEWICZ, przedstawiciel Litwy w Polsce dr ŠAULYS

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/86440/6d9bec066c5de542b85d6a936f5c8110/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/86455/6d9bec066c5de542b85d6a936f5c8110/

, wielu polskich generałów i inni.

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78047/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78049/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78050/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Przed stacją spotkały mnie jakieś owacje.

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78048/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Moim życzeniem było zwiedzić piękne centrum miasta, ponadto i nieduże dworki, przy których cały czas stali na warcie polscy żołnierze, same dworki i brama były ozdobione litewskim flagami.
Pierwszą oficjalną wizytę złożyłem Marszałkowi RYDZOWI - ŚMIGŁEMU w jego sztabie. Tutaj oświadczył mi , że Prezydent RP wręczy mi order Polonia Restituta I stopnia. Order był przyznany i innym litewskim żołnierzom, którzy ze mną przyjechali. Wiadomość , że takie ordery mogą być nam przyznane, znaliśmy już wcześniej od dr ŠAULYS`A - litewskiego przedstawiciela w Warszawie. Wiedzieliśmy od niego, że nie wolno nam odmówić i że mamy ordery przyjąć. Po zmianach w podróży wg harmonogramu, zapytałem Marszałka RYDZA - ŚMIGŁEGO o układy Polski z Niemcami. Odpowiedział , że Polacy nie mogą zgodzić się na żądania Niemców i nie mogą niemcom ustąpić. Zapytałem czy to nie wywoła wojny, która wkrótce przyjdzie. Odpowiedział , że może i tak będzie, lecz Polakom nie trzeba innych wyjść i że wszyscy Polacy są gotowi. Z dalszej rozmowy zrozumiałem, że Polacy naprawdę spodziewają się niemieckiego napadu i odpowiedzą wojną. Krótko rozmawialiśmy o wielkiej niemieckiej paradzie wojskowej w Berlinie, którą dane mi było widzieć. RYDZ - ŚMIGŁY podkreślił, że niemiecka wojna przeciwko Polsce grozi także i Litwie. Zgodziłem się z tym, jednakże zrozumiałem, że litewskie dowództwo nie może zmieniać już postanowionych uzgodnień politycznych Litwy o neutralności i jest zdecydowane bronić tej neutralności wszystkimi środkami.

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78131/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Wizyta u ministra wojska gen. KASPRZYCKIEGO była dosyć krótka, oficjalna i sucha. Sam minister okazał się trochę wyniosły i nie za dużo gadaliśmy, a i mnie nie trzeba było dużo rozmawiać.
Dowódca generalny Sztabu gen. STACHIEWICZ w przeciągu mojej wizyty wyrażał wielką troskę nie tylko o to co robię, ale i Niemcy i po części o Związek Radziecki, które to Polskę szczególnie obchodziły - co tam się dzieje. Dla Polski nadchodziły bardzo ciężkie dni. Z jego słów można było wywnioskować, że był on a może i całe dowództwo wojskowe, a także rząd tym przejęty - nie wszystko mogli spełnić jeżeli chodzi o rządowe, zagraniczne potrzeby polityczne. Dowódca sztabu był bardzo spokojnym żołnierzem, który widać bardzo dobrze rozumie zagrożenie i niebezpieczeństwo dla swojej Ojczyzny i bardzo Jej pilnuje. W czasie rozmowy z nim nie padały żadne frazesy, była ona konkretna, ponieważ przez cały czas rozmawialiśmy o bardzo poważnych rzeczach. Oprócz tego byłem pytany, czy nie domyślam się, że wybuchnie wojna między Polską a Niemcami, niemcy spróbują wykorzystać terytorium Litwy, że ponadto mogą napaść na polskie wojsko prawym skrzydłem. Odpowiedziałem, że nie wydaje mi się, żeby Niemcy chcieli i tym razem wplątać jeszcze i Litwę, ponieważ na taki niemiecki, wojskowy przemarsz Litwa ma tylko jedną odpowiedź - obrona.
W czasie wizyty u ministra spraw zagranicznych BECKA


http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/115883/91ff46dd60dd9a52eee2c74f9c9b7ec0/

odprowadził mnie przedstawiciel Litwy w Warszawie dr ŠAULYS. Ta wizyta była nieprzyjemna. Taka wyniosłość, takie zadufanie, taka ignorancja wszystkich innych i takie wyobrażenie o sobie. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. To nieporządne ,,ja" wyrywało się panu BECKOWI nie tylko wtedy kiedy mówiono o innych np. zamiast powiedzieć: ,,Tak albo tak zrobi polski rząd" ciągle mówił: ,,Ja tak uważam, ja tak zrobiłem, ja tak zrobię" itd. BECK odczytał mi wykład o Polsce lecz rzeczywiście opowiedział swoje własne poglądy na politykę zagraniczną i przez całą wizytę nie pozwolił mi rzec ani jednego słowa.
Przewodniczący Rady Ministrów gen. dyw. dr SŁAWOJ SKŁADKOWSKI przyjął mnie bardzo serdecznie

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/59230/b9382f99ce5249a28db9769b7f94de0c/

i przede wszystkim po prostu, bez jakichś pyszności czy przyrostu dumy. Więcej uwagi zwracał na rozwój wewnętrzny gospodarki, by lepsze było życie. Bardzo dodatnio, nawet z prawdziwą dozą zazdrości wypowiadał się o reformie ziemskiej na Litwie i ubolewał, że te sprawy w Polsce nie tylko źle idą, lecz są wprost niemożliwe do zrobienia, choć on sam jakoby był stronnikiem reform ziemi. Jemu, jak lekarzowi istotne były troski o sprawy swej Ojczyzny, które wg niego na Litwie są lepiej urządzone. Wspomnienie dotyczyło także groźby niemieckiej nawały. Generał skarżył się na ilość spraw, mnogość pracy i brak czasu.
Po tej wizycie, o godzinie 12, odbyło się uroczyste złożenie wieńca przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Ta ceremonia była bardzo uroczysta. Na uroczystości była ustawiona w szeregu kompania honorowa z wojskowym sztandarem, wojskową orkiestrą i fanfarami. W uroczystościach uczestniczył dr ŠAULYS, szef sztabu generalnego, szef Warszawskiego Okręgu Wojskowego, kilku innych generałów, wielu polskich żołnierzy i wszyscy moi współtowarzysze. Położyłem wieniec i wpisałem sie do księgi honorowej, kompania przeszła w uroczystym marszu, oddając szacunek nie Nieznanym Żołnierzom, lecz mnie.

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78054/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78052/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78108/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78053/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Czułem się tak dziwnie, choć jak u nas. Na Litwie takie przypadki zawsze wyglądają tak, że honory oddawane są nie Gościowi, choćby był i najważniejszy np. nie samemu Prezydentowi Republiki, lecz Nieznanym Żołnierzom. I dlatego u nas wyglądało to uroczyściej i robiło głębokie wrażenie. Dzień był słoneczny i bardzo gorący, jeden młody żołnierz z fanfarami nie wytrzymał długiego stania w szeregu i zemdlony runął, krwawiąc swoją twarz o asfalt. Szybko dotarł sanitariusz i odprowadził go. Poprosiłem gen. STACHIEWICZA, żeby w moim imieniu przekazał poszkodowanemu żołnierzowi pochwałę jego karności i zarazem moje współczucie, że spadło na niego nieszczęście słonecznego porażenia. Na placu Marszałka PIŁSUDSKIEGO

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/169148:1/554cd153c440e8f3b649191b4481ea19/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/168089:1/554cd153c440e8f3b649191b4481ea19/

przez cały czas stał olbrzymi tłum ludzi. Kiedy jechaliśmy samochodem, tłum wznosił owacje, słyszałem hasła:
,,Niech żyje Litwa !"
,,Niech żyje generał Rasztikis !"
Niektóre hasła były na mój temat:
,,Jaki mały !"
Te uwagi nijak nie dziwiły mnie. Wiedziałem , iż bardzo wielu Polaków patrzy na Litwę starymi, polskich Romantyków, oczami i że bardzo są oczarowani widokiem Adama MICKIEWICZA i Henryka SIENKIEWICZA na Litwę i jej mieszkańców. A już wszyscy, którzy czytaja głoski pięknej SIENKIEWICZA trylogii ,,Ogniem i mieczem" (,,Ugnimi ir kalaviju") wiedzą, że charakterystyczny tam obraz Litwina to Podbipięta (Pamuštpentis): olbrzym, siłacz, śmiałek. Tylko taki litewski obraz najczęściej gościł w polskich wyobrażeniach. Wszyscy Litwini mają być tylko olbrzymami i jeśli Litwin nie olbrzym to jemu i jest ,,taki mały!" (toks mažas). Całe uroczystości były fotografowane i filmowane. Później ten film, całkiem pięknie nakręcony, był pokazywany i na Litwie.
Po wszystkich wizytach byłem przyjęty na audiencję u Prezydenta Republiki Polskiej. Audiencja odbyła się na polskim zamku królewskim. Witał mnie nie tylko oddział honorowy, byłem witany także wojskowymi fanfarami i marszem w samym zamku na schodach. Jechałem tam dotychczas ze swoimi doradcami wojskowymi, teraz pozostali oni u adiutantów Prezydenta, a na audiencji byłem przyjęty tylko sam. Prezydentowi asystował Marszałek RYDZ - ŚMIGŁY.

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78130/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78131/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Tematy dotykały tylko spraw polowania, niczego więcej. To była ulubiona zabawa Prezydenta Rzeczypospolitej dr Ignacego MOŚCICKIEGO. Prezydent prosił mnie bym został na śniadaniu. Później przy sali jadalnej, w jednym małym pokoju byłem przedstawiony Pani Prezydentowej, która pochodziła z Litwy.

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78113/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Gości było kilkudziesięciu. Byłem posadzony obok Prezydenta. Po drugiej mojej stronie siedziała jakaś stara grafinii, która bardzo romantycznie była nastawiona na temat Litwy, była zarażona sentymentami MICKIEWICZA i SIENKIEWICZA do Litwy i marzyła o nowej polsko - litewskiej unii. Podczas śniadania nie było żadnych oficjalnych przemówień ani toastów. Po śniadaniu Prezydent zaprosił mnie znowu do swojego gabinetu na kawę, gdzie wspólnie, przy stole, siedzieliśmy z Prezydentem MOŚCICKIM, Marszałkiem RYDZEM - ŚMIGŁYM, gen. KASPRZYCKIM, dr ŠAULYS`EM, ministrem BECKIEM, marszałkiem polskiego Sejmu i innymi. Rozmowa teraz więcej skupiała się na stosunkach polsko - niemieckich.

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78128/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/78126/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Po poczęstunku była nam pokazana rezydencja Prezydenta Rzeczypospolitej - były zamek polskich królów. Objaśniał nam go jeden z profesorów, zamek był stary, jednakże bardzo ładnie odnowiony i prawdziwie wart uwagi artysty i historyka.
Pod wieczór minister spraw zagranicznych w swoim reprezentacyjnym mieszkaniu przygotował intymną herbatkę, w której brało udział tylko kilka osób - min. BECK, dr ŠAULYS, jeden polski generał i ja. W pokoju , gabinecie min. BECKA wpadł mi zwłaszcza w oko pewien stolik, na którym stały w szklanej oprawie zdjęcia rozmaitych europejskich polityków. To była prawdziwie wielka kolekcja fotografii ludzi z tych lat, którzy byli bardzo wówczas znani w świecie. wszystkie te portrety były z dedykacją dla BECKA. Na samym przodzie był postawiony portret Hitlera z jego odręcznym podpisem. BECK ze mną w ogóle nie rozmawiał. Był on zajęty rozmową z dr ŠAULYS`EM. Herbata trwała nie długo. Podczas tej rozmowy z innymi nie usłyszałem żadnych ciekawych tematów.
Wieczorem litewski dyplomata dr ŠAULYS zorganizował poczęstunek w jednej z reprezentacyjnych warszawskich restauracji. Brali w nim udział polscy generałowie i wyżsi przedstawiciele ministerstwa spraw zagranicznych. Przy stole wypadło mi siedzieć z wiceministrem spraw zagranicznych. W tym miejscu przyszło więcej porozmawiać o Wilnie i Litwinach z wileńskiego rejonu. Opowiadałem o ciężkiej sytuacji Litwinów wileńskich, nic nie ukrywałem i wszystko wprost mówiłem, nie dyplomatycznie, lecz językiem wojskowym. Mojemu sąsiadowi i może przykro było to słyszeć, lecz musiał tego wysłuchać. On sam winił za to byłego wileńskiego wojewodę BOCIAŃSKIEGO , który nie słuchał co warszawskie ministerstwo spraw zagranicznych mu mówiło i narobił politycznych błędów. Lecz teraz BOCIAŃSKI był już odprawiony spośród Litwinów wileńskich których stan robi się coraz lepszy a będzie jeszcze lepiej. Muszę powiedzieć, że przed moją wizytą w Polsce, Polacy na prawdę odwołali kilka zabronionych z praw litewskich Wilniuków. Sądził on, że na bardzo trudne kwestie dotyczące spraw wileńskich można znaleźć jakieś kompromisy i w końcu i Litwinom i Polakom przyjdzie się dogadać. To była jedna z ciekawszych, politycznych rozmów przez cały mój pobyt w Polsce. W wileńskim rejonie ciężki stan wileńskich Litwinów był przeze mnie omówiony także z innymi polskimi dostojnikami i dowódcami wojskowymi.

KONIEC I CZĘŚCI TŁUMACZENIA C.D.N.

Tłumaczenie: Neri Wilno

cz.2.
Innego dnia pojechaliśmy w pobliże Warszawy, na istniejący tam poligon w Rembertowie, gdzie były pokazane manewry wojskowe wzmocnionego batalionu piechoty w natarciu, wspartego artylerią, samolotami i samochodami pancernymi. Ćwiczenia były bardzo starannie, dokładnie i uważnie przygotowane. Dla Gości była postawiona wieża z żerdzi, z góry której było widoczne całe pole manewrów. Dowódca ćwiczeń przez cały czas wyjaśniał tok manewrów. Wszystkie działania przebiegały tak, jak na tablicy, dlatego z góry było jasne, co i jak.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/70118:1/3fa312a2858a0c5bfcfdf8f014ebc92a/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/70126:1/3fa312a2858a0c5bfcfdf8f014ebc92a/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/70146/3fa312a2858a0c5bfcfdf8f014ebc92a/

Każdy rodzaj broni i całe manewry wykonywano bardzo wzorowo. Nie można było niczego zarzucić. Artyleria celnie strzelała przed okopami, gdzie koło żołnierzy były oznaczone cele z drewna. Wszyscy piechurzy blisko podchodzili okopy a artyleria miała przenieść swój ogień dalej, tak żeby nie przeszkadzać swoim piechurom i pozwolić im atakować na bagnety wroga , który jeszcze siedział w okopach. Z przedniej linii piechoty już były wystrzelone w powietrze barwne rakiety - znak swojej artylerii, która przenosiła ogień. Lecz artyleria jeszcze więcej strzelała w okopy. W tym samym czasie piechurzy starali się przeczołgać bliżej okopów. Wszystkie te widoki były bardzo jasne dla oglądających. Jeden pocisk artyleryjski, który nie doleciał wybuchnął całkiem blisko swojego piechura. To już było niebezpieczne ! Atakujący piechurzy mogli tylko od niego ucierpieć, choć takie detale dla oglądających nie były widoczne. Swoje to spostrzeżenie opowiedziałem generałowi - dowódcy ćwiczeń. On stwierdził, że nic złego nie mogło się stać, lecz już wkrótce przyszedł moment ustania ognia artyleryjskiego do linii okopów i przeniesiono ogień własny głębiej w kierunku dalszego celu. Stojący obok Minister Obrony gen. KASPRZYCKI powiedział mi: ,,Widzicie Panie Generale, jacy odważni są nasi piechurzy. Oni rwą się pierwsi, nie zwracając uwagi na artyleryjski ogień. Zwłaszcza dziś wykazali się odwagą, wiedząc, że stoji tutaj wysoki Gość - dowódca litewskiego wojska". Nie odpowiedziałem na uwagę Ministra. Przyłożyłem lornetkę do oczu. Ogień artylerii już ustał. Piechurzy atakowali przed okopami. Odezwał się głos trąbki: ,,Do odwrotu". Manewry były zakończone a rozpatrywanie ćwiczeń się nie odbyło. Potem pokazano mi konstrukcje i broń polskiej produkcji. Chciałem podjechać konno do przednich okopów i zobaczyć cele oraz trafienia, lecz gospodarze mi tego nie pokazali, nie poparli mnie i musiałem z pomysłu zrezygnować.
Całe wojsko, które brało udział w manewrach było sformowane i od razu zaczął się paradny marsz. Minister poprosił abym paradę przyjął ja sam. Zarówno podczas manewrów jak i parady polscy żołnierze zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie.
Po paradzie oficerowie starsi i Goście byli zaproszeni do poligonowego klubu na zakąskę. Powietrze było dosyć zimne, dlatego też posiłek bardzo nam pasował. W czasie kiedy jedliśmy przy oddzielnym stoliku, do sali wszedł młody oficer - porucznik. Pasek do czapki miał spuszczony na brodę, co znaczyło, że jest oficerem dyżurnym. Porucznik oglądał się, kogoś szukając. Kiedy zobaczył gen KASPRZYCKIEGO (ministra wojska), podszedł odważnie do naszego stolika i głośno raportował do swojego ministra, a to że podczas dzisiejszego dnia manewrów, jeden pocisk artyleryjski ranił trzech żołnierzy, z których to dwóch odesłano do szpitala. Więcej nic szczególnego się nie zdarzyło. Oficer wyszedł a w sali zapanowała krótka, nieprzyjemna cisza. Raport dyżurnego oficera trochę wszystkim zepsuł klimat. Złożyłem gen KASPRZYCKIEMU swoje kondolencje z powodu nieszczęścia, które spotkało żołnierzy. Poprosiłem by złożył im życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Gen KASPRZYCKI i inni generałowie, zebrani przy naszym stoliku, zaczęli rozmawiać na wszystkie inne tematy, chcąc rozjaśnić smutne wrażenia.
Zupełnie inaczej na to reagowali młodsi, polscy oficerowie. O tym fakcie opowiedział mi później mój adiutant gen. sztabu major GUCEVIČIUS. On razem z innymi, polskimi adiutantami jadł na tej samej sali , przy innym stoliku. Wszyscy oni byli młodzi i dlatego szybciej ogrzali się od starszych. Po raporcie oficera dyżurnego mjr Gucevičius próbował reagować tak samo jak ja przy stoliku gen KASPRZYCKIEGO. Lecz młodsi , polscy oficerowie przerwali mu słowo, a jeden z nich otwarcie powiedział z zaangażowaniem: ,,Co wy, Panie Majorze. To jest głupstwo. Przeszłej zimy odwiedził nas Król Rumunii - KAROL. Jemu pokazaliśmy ten sam poligon i te same manewry. A to były manewry ! Żebyście tylko wiedzieli, ile my tutaj mieliśmy postrzelonych żołnierzy !"


http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/94455/1333740b79d151c7f0fcfe4cafccb114/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/94258/1333740b79d151c7f0fcfe4cafccb114/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/search/1333740b79d151c7f0fcfe4cafccb114:4/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/94697/1333740b79d151c7f0fcfe4cafccb114/

Mjr GUCEVIČIUS zezłościł się, oburzył się na to, że oni się tym chwalili i że nie bronili i nie pilnowali swoich żołnierzy. I miał powód, żeby tak myśleć. Dlatego , że w litewskim wojsku na żołnierza patrzono zupełnie inaczej. Podobny przypadek byłby u nas niemożliwy, nie wywołałby takiego wrażenia , lecz smutek i współczucie u oficerów, a sprawa poszłaby pod wojskowy sąd.
Z poligonu zawieźli nas do Warszawy, na wojskowe lotnisko (Na Okęciu). Zapoznawaliśmy się tam z polskimi, wojskowymi samolotami. Jednakże swoim samolotem nie mogłem się przed Polakami pochwalić. Polacy mieli dobrą armię, jednakże ich awiacja była na prawdę słaba i nic ciekawego tam nie zauważyłem. Dlatego i ich rola w polsko - niemieckiej wojnie, pamiętając o wielkiej przewadze niemców w wojennym lotnictwie, była niemalże równa zeru.
Tego dnia, po obiedzie, rozpoczęli mnie odwiedzać polscy korespondenci z gazet. Nie chciałem nie przyjąć w szczególny sposób , któregoś z nich, dlatego zgodziłem się przyjąć wszystkich razem. Zapytałem litewskiego dyplomatę dr ŠAULYS`A, w jakim języku mam rozmawiać z dziennikarzami. Odpowiedział , że jeśli mogę to po polsku. Zgodziłem się. Litewskie przedstawicielstwo razem z gen sztabu płk DULKSNIS`EM napisało projekt oficjalnego komunikatu dla prasy.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/78132/0e880afb4cde06c3d692d79ddc5341d4/

Ja go jeszcze troszeczkę poprawiłem i poprosiłem by wydrukować nieco więcej egzemplarzy, żeby go można było wręczyć każdemu korespondentowi, a zebrało się ich kilkudziesięciu. Bez odczytania oficjalnego komunikatu, jeszcze swobodnie porozmawiałem z przedstawicielem wydawnictwa o swoich wrażeniach z Warszawy i o polskim wojsku. A już tego dnia, w wieczornej gazecie, było zdjęcie z moich odwiedzin poligonu i obszerne wiadomości o mojej rozmowie z wydawcą.
Innego dnia, wcześnie rano, pojechaliśmy samochodem, obejrzeć polski przemysł. Odprowadził mnie drugi wiceminister wojska gen dyw. LITWINOWICZ.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/58566/7ff1b17bdb6f713a484df95a08e8686a/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/90177/7ff1b17bdb6f713a484df95a08e8686a/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/58563/7ff1b17bdb6f713a484df95a08e8686a/

COP (Centralny Okręg Przemysłowy) - polskie centrum przemysłu, mieściło się w południowej Polsce. To była w pełni, wojskowego przemysłu, straż przednia. Jego centrum stanowiła wielka i nowoczesna fabryka broni (,,Stalowa Wola" - Plieninė Valia).

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/82121/9c498ffb60b9b3f43bc75d46418ff8dc/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/87930/21fbb328928d6b2cda685f480ed46430/

Stalowa Wola była położona pomiędzy Przemyślem (byłe cesarstwo austro - węgierskie) i Sandomierzem na Sanie, nie daleko Rzeszowa.
Dość długa droga z Warszawy do Stalowej Woli wiodła bardzo złymi traktami i szosami. Dlaczego te drogi były tak zaniedbane trudno powiedzieć. Wiedziałem, że inne polskie drogi były dużo lepsze. Wiele wsi było nieprzeznaczonych dla mieszkańców i wyglądało dość nędznie. W miastach, zwłaszcza ich polskiej części, które przed I wojną należały do Austro - Węgier, przypadło mi zobaczyć wielu, bardzo starych, Żydów, których my w Litwie już nie mieliśmy. Wszyscy oni wydawali się bardzo brudni, mężczyźni nosili jarmułki. Młodzi mężczyźni byli nieogoleni, z długimi pejsami, w długich ubraniach i surdutach i ,,ciceliach".

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/125459/c881779c1a935e64d614b7d0ba297e4a/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/138605/c881779c1a935e64d614b7d0ba297e4a/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/125577/c881779c1a935e64d614b7d0ba297e4a/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/125467/c881779c1a935e64d614b7d0ba297e4a/

Litewscy Żydzi ze swoim zewnętrznym wyglądem i ubraniem byli dużo nowocześniejsi. Ci Galicyjscy Żydzi wydawali się bardzo zacofanymi ludźmi, nie mogąc zrobić żadnego postępu przez stulecia i pozostawali wszyscy tacy sami, jak ich przedstawił Polak Henryk SIENKIEWICZ i rosjanin Nikołaj GOGOL. To było tak jak zobaczyć eksponaty w starym muzeum. Oni mi głównie utkwili w pamięci.
Sama Stalowa Wola urządzona była w pięknych, suchych, sosnowych lasach. Wszystkie budynki i urządzenia były bardzo nowoczesne. Produkowano szwedzkiej konstrukcji przeciwlotnicze działa i także ciężkie artyleryjskie działa. Tutaj mieściła się nowoczesna odlewnia stali. Przy fabryce urządzono poligon artyleryjski do wypróbowywania dział. Fabryka miała szkołę dla chłopców, gdzie kształcono nowych majstrów - speców.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/70170/21fbb328928d6b2cda685f480ed46430/

Dla pracowników postawiono bardzo ładne nowoczesne domy mieszkalne. Fabryki właściciele wręczyli mi prezent - głowicę polowego działa postawioną na ładnej nowoczesnej ramie.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/88183/9c498ffb60b9b3f43bc75d46418ff8dc/

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/88177/9c498ffb60b9b3f43bc75d46418ff8dc/

Później tzn. tego samego roku w lipcu, do Stalowej Woli przyjechali i litewscy dziennikarze. Podkreślano, że Litwini byli pierwszymi, którym wszystko było pokazane w szerokim zakresie. W litewskiej podróży Litwinów po Polsce brał udział i Justas PALECKIS, który opisywał swoje odwiedziny w Stalowej Woli w swoich relacjach. ,,Tutaj był generał RASZTIKIS", w gazecie ,,Dni" o Polsce tak pisze:
,,I to podkreślano, że wszędzie trasa naszego marszu, gdzie tylko byliśmy w wojskowych zakładach, zaznajamiano nas serdecznie i wspominano nam wizytę naszego głównodowodzącego wojska. Tutaj był Wasz dowódca wojska - generał RASZTIKIS - to często słyszałem podczas swej podróży....".
Ze Stalowej Woli do Warszawy wróciliśmy pociągiem.
Wieczorem byliśmy zaproszeni do jednej z warszawskich restauracji, zapraszał Marszałek RYDZ - ŚMIGŁY. Brali w tym udział tylko wojskowi, cywilów nie było. Przez cały wieczór byłem zdziwiony tym, że kiedy zaczynałem rozmawiać o poważnych rzeczach, nikt tego nie chciał. Gospodarze obracali wszystko w żart. Oni opowiadali tylko o różnych wydarzeniach z wojskowego życia i wyrażali swoje wspomnienia z walk o polską niepodległość. Starali się być weseli. Słowem, był to wieczór pozbawiony sensu. Może to im było potrzebne, lecz dla mnie było to dziwne, dlatego że nie zauważyłem tego u innych wojsk sąsiednich. A może Polakom w tych latach już znudziły się poważne rozmowy o ich stosunkach z Niemcami ? W tym czasie wojna już była nieunikniona i ważny był dostęp Polski do morza. Możliwe , że polscy oficerowie chcieli choć na krótko nie myśleć o wojnie, niemcach, niebezpieczeństwie dla Polski i rozmawiali o czymkolwiek innym, tylko nie o tym o czym wówczas wszyscy i wszędzie gadali i pisali. Tego wieczoru słyszałem tylko jedno - wiele razy powtarzane i warte uwagi zdanie generałów i wyższych oficerów i zarazem zdziwienie, że w tak politycznie napiętym czasie, Litwini mieli tyle odwagi by puścić swojego wojskowego dowódcę do Warszawy. To była prawdziwa, litewska odwaga:
,,Śmiałe Litwiny !"

,,Tak mógł zrobić tylko Litwin !" ciągle było słychać polskie komplementy pod naszym adresem.
O 23,00 Gościna była skończona, ponieważ trzeba było jechać z restauracji prosto na stację kolejową. Pożegnali nas na stacji Marszałek RYDZ - ŚMIGŁY z wieloma przedstawicielami, dr ŠAULYS`EM, polskim ministrem spraw zagranicznych i innymi. Na pożegnanie podziękowałem Marszałkowi za piękne przyjęcie, jeszcze raz zaprosiłem go na Litwę aby obejrzał litewskie wojsko i przy pożegnalnym polskim okrzyku (,,Niech żyje"), odjechaliśmy do domu.
Następnego, pięknego ranka,patrząc przez okno pociągu, cieszyłem się widokiem starego litewskiego Grodna, podniosłą jego panoramą i tego samego dnia przejechaliśmy Varenę, Lentvario, Vievį, Kajszedary, byliśmy znowu w Kownie.
Cały mój pobyt w Polsce trwał cztery dni.
Jakie ogólne wrażenie zrobiło na mnie polskie wojsko i były polski dowódca ?
Polskie wojsko , bez dwóch zdań, było dobre, zdyscyplinowane, bardzo dobrze wyuczone i dobrze uzbrojone. Oficerowie i podoficerska kadra była tak samo bardzo dobra. Prawda to, że w polskim wojsku byli Ukraińcy i Litwini, dla których polskie sprawy nie były swoimi. Jednakże to nie miało właściwie znaczenia. Polskie lotnictwo wojskowe było bardzo słabe. Brakowało oddziałów pancernych...Za to, że przegrali wojnę z niemcami, polskiego wojska nie można winić. Każde takie wojsko przegrałoby tę wojnę. Tylko trzeba wspomnieć to słynne, francuskie wojsko - jak ono wtedy sprzeciwiło się tym niemcom; dużo gorzej niż Polacy. I Niemcy szybciej pokonali Francuzów niż Polaków.
A jak oni mogli wtedy przeciwstawić się niemcom ?
Tym razem Polacy pokazali dużo pięknych przykładów poświęcenia, odwagi i nawet niepotrzebnej brawury, niźli Francuzi. Tylko wspomnijmy przykład, kiedy rozwścieczona polska kawaleria w szyku bojowym z szablami, brawurowo atakowała niemieckie czołgi. To było zwariowane, a zarazem i odważne. A jaką odwagę i wytrzymałość pokazali polscy marynarze. Twardzi i zdecydowani, bronili Westerplatte ! W końcu z jakim uporem Polacy bronili swojej stolicy i sam burmistrz Warszawy był dowódcą tej obrony.
W 1939 roku wojnę przegrało nie polskie wojsko, lecz polscy politycy i ich sojusznicy - Francuzi i Anglicy, którzy prowadzili taką strategiczną pomoc i układy, że niemcy nie związani i nie mający oporu na Zachodzie, mogli napaść osamotnioną Polskę całą swoją siłą, a Liga Narodów pojednana z hitlerowskimi niemcami, zadała od tyłu śmiertelne uderzenie i niemcy już udusiły i zadały bolesne konwulsje na plecach leżącym Polakom. A jak pomogli wówczas Polsce ich sojusznicy ? Nie zrobili nic ! A mimo to polskie wojsko krwawiło, biło się i umierało, trwając do samego końca. Czy więc to wojsko było winne ? Nie ! Nie moją sprawą jest roztrząsać sprawę i błędy polskich, byłych polityków i ich , byłych sojuszników politycznych. Lepiej to zrobią sami Polacy. Ja tylko jeszcze raz chciałbym podkreślić, że polskie wojsko było dobre w czasie pokoju i że ono dobrze sobie radziło w beznadziejnych sytuacjach.
Wojnę przegrali nie żołnierze, lecz politycy, sami Polacy i ich sojusznicy.

koniec cz.2. tłumaczenia C. D. N.
cz. 3 (ostatni urywek tego rozdziału)

Jakie wrażenie zatem wywarli na mnie polscy dowódcy ? Gdzie oni teraz ?
Nie można sądzić oczywiście o człowieku tylko z kilku spotkań z nim. Lecz kiedy o tym człowieku więcej czytasz i słyszysz, ciekawisz się nim dłuższą chwilę, wówczas osobisty kontakt, choć i krótki, więcej pokaże, ponieważ przed tobą stoi nie całkiem nieznajomy, lecz ktoś , którego ty z daleka już lepiej poznałeś, choć jego żywego nie udało się jeszcze zobaczyć.
O polskich rządzących i wojskowych dowódcach już wcześniej wspomniałem. Pozostaje napisać tylko ogólne wywody i wrażenia. A one są następujące.
Pierwszy taki mój wywód dotyczy min. BECKA - prowadził politykę zagraniczną, lepiej czy gorzej lecz samodzielnie. W sprawach zewnętrznych grał nie Prezydent Rzeczypospolitej, nie pierwszy minister i nie Marszałek RYDZ - ŚMIGŁY, lecz tylko BECK.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/26150/43d1bc6fb40b6941f750c34b77a27272/

On był tej polityki inicjatorem i centrum, nie uważał co mu mówili rządzący i osoby urzędowe w państwie. On musi odpowiedzieć i na nim leży największa odpowiedzialność za owoce swojej polityki.
Drugi mój wniosek to wrażenia związane z osobą Marszałka RYDZA - ŚMIGŁEGO.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/136268/0ac5ab670ff40003f28cc351443f1f6b/

Bardzo dużo o nim słyszałem i czytałem. Polacy na różne sposoby czynili go bardziej popularnym. Mnie się tylko wydaje, że tak wielka popularność dowódcy była sztuczna i w rzeczywistości nie była tak wielka jak to Polacy go przedstawiali i chcieli go widzieć. To był bardzo dobry i odważny dowódca, jednak za bardzo popularny autorytet, którego Polakom, po śmierci PIŁSUDSKIEGO brakowało. Chcieli mieć nowy autorytet i go stworzyli. Estoński generał LAIDONERIS i łotewski generał BALODIS sprawiali wrażenie większych autorytetów niż Marszałek RYDZ – ŚMIGŁY.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/47633/5c51f276725013be50fe6b108622659d/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/86768/5c51f276725013be50fe6b108622659d/

Ze wszystkich spotkanych przeze mnie polityków i wojskowych najlepsze wrażenie po sobie zostawili pierwszy minister , gen. dr SŁAWOJ - SKŁADKOWSKI i generalny dowódca sztabu gen. STACHIEWICZ.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/55146/09ad19d50e8a03675a804cbdfb1b3ff6/
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/59901/f26f8813c6500a180ea38a4f7bfb83bf/

Wydawali mi się dosyć skromni, bardzo serdeczni i całą swoją duszą oddani obowiązkom wobec swojej Ojczyzny. Tym co powiedziałem nie chcę umniejszyć autorytetu polskiego państwa. Wiem, że wszyscy oni byli wielkimi patriotami swojej Ojczyzny i robili dla niej wszystko co mogli i jak umieli. Lecz głowy państwowe i sztab generalny szczególnie wpadli mi do oka.
Gdzie są oni wszyscy obecnie ? Ich los tak samo jak los polskiej Ojczyzny był bardzo nieszczęśliwy. Prezydent Rzeczypospolitej prof. dr Ignacy MOŚCICKI oddał swoje obowiązki RACZKIEWICZOWI, wyjechał do Szwajcarii i tam zakończył swój żywot.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/29588/9062e2daf7aa43dbe32d1f76fdc89738/

Były , polski Minister Spraw Zagranicznych płk BECK był internowany do Rumunii i po nieudanej próbie ucieczki zmarł tam. Były Pierwszy Minister gen. dr SŁAWOJ - SKŁADKOWSKI, przebywający na wygnaniu, prosił by go uczyniono szeregowym żołnierzem u SIKORSKIEGO w organizowanym wojsku, jednakże jego prośba została odrzucona. Gdzie jest teraz ? Nie wiem. Nie znam także losów dowódcy Sztabu Generalnego gen. STACHIEWICZA. Marszałek RYDZ - ŚMIGŁY po udanej ucieczce z Rumunii był bohaterem rozmaitych legend, nawet takich , że malował obrazy (rzeczywiście skończył kursy malowania w Szkole artystycznej w byłych Austro - Węgrach, jeszcze za swojej młodości) i sprzedawał je na ulicach Jeruzalem czy Kairu. Polski dziennik zesłanych ,,Dziennik Polski" wydawany w Regensburgu w bawarii w 1946 roku przedrukowany z polskiego dziennika wojskowego ,,Defilada" w wiadomości p. t. ,,Nieznana śmierć" o Marszałku RYDZU - ŚMIGŁYM i jego losach podaje:
,,Na warszawskim cmentarzu na Powązkach jest grób , taki sam jak tysiące innych. Nie ma tutaj nawet pomnika z kamienia. Stoi tylko prosty drewniany krzyż. Na tabliczce skromny napis. Nazwisko bardzo proste , szare i codzienne. Zawód: nauczyciel. Wiek: 56 lat. I tylko nie bardzo wielu ludzi wie, że w tym, skromnym grobie leży Marszałek Edward RYDZ - ŚMIGŁY".

W 1941 roku latem pomiędzy bezkresem pogłosek, szeptów i słuchów w okupowanej Warszawie , były plotki i o ucieczce Śmigłego z Rumunii i o możliwych jego planach i pomysłach. Te plotki ciekawiły nie tylko Polaków, lecz i niemiecki , polityczny urząd bezpieczeństwa. Z tych plotek snuto różne legendy i nawet mistyfikacje. Jednakże nikt nie znał prawdziwego życia RYDZA - ŚMIGŁEGO w ostatnim miesiącu i gdzie kierowała się jego ostatnia droga.
Kiedy w Rumunii liczba internowanych Polaków zaczęła coraz więcej i więcej ,,topnieć", było jasne, że zbliża się ostateczna likwidacja Polaków, którzy po tragedii z 1939 roku znaleźli się w Rumunii i tutaj pozostali z takich czy innych powodów. Coraz mniej było Polaków, którzy brali udział w świętach narodowych i odwiedzali mieszkanie RYDZA - ŚMIGŁEGO w Craiovaje i coraz mniej było kłótni pomiędzy stronami i nikt już nie rozmawiał o byłych zasługach i grzechach. Stan materialny cały czas się pogarszał. Masa żołnierzy była dalej internowana w obozach rumuńskich i węgierskich i mieli zamiar powrócić do okupowanej Polski. Nikt nie wiedział jaki los spotka polskich, internowanych polityków i wyższych wojskowych. Niemcy ostro ,,dusili" tych Rumunów, którzy teraz byli ich wasalami i od nich wymagali aby nie było żadnych , polskich zbiórek oddziałów i zgromadzeń. Wielu fizycznie i duchowo załamanych Polaków umarło. Z wielkiej grupy polskich dowódców przedwojennego reżimu we wrześniu 1939 roku przekraczających granicę przez Kosowo pozostało już nie wielu. Przy RYDZU – ŚMIGŁYM pozostało kilku polskich oficerów, którzy bronili swego, internowanego dowódcy. Lecz i tutaj liczba polskich oficerów ciągle malała. Beznadziejność długich wieczorów w tej Craiovaje była po prostu nie do wytrzymania. Całą swoją gorycz na ludzi i na historię RYDZ – ŚMIGŁY wylał w napisanej przez siebie książce i w dziennikach – wspomnieniach. Czytali je tylko wierni druhowie w niewielkim kręgu.
Po maleńku w jego sercu rodził się zamysł powrotu do Polski, być może by tam ciężką i niebezpieczną pracą odkupić , może i nie z jego winy okazaną, duchową słabość, którą chciał naprawić. Ta słabość powodowała w nim zmęczenie fizyczne i psychiczne.
W końcu już nie wytrzymał i jednej ciemnej nocy uciekł z dworku Craiovaje. Pomógł mu jego wierny, najbliższy przyjaciel. Ucieczka była trudna i długa; unikając zasadzek uciekali przez zieloną granicę. W końcu – Polska. Nie ma wątpliwości , że w tej przygarbionej postaci, w okularach i o pełnej zmarszczek twarzy nikt nie rozpoznał marszałka RYDZA – ŚMIGŁEGO. Jego choroba serca męczyła i nie pozwalała szybko się poruszać. Ręce trzęsły się – stary , zniszczony człowiek z nieżywymi oczami. Posiadał dobre i ważne dokumenty. Nazwisko zmienione, zawód – dyrektor szkoły podstawowej. Pomogli mu jego ,,przyjaciele”, którzy wcześniej wrócili do Polski, ,,żeby znowu tam robić politykę”. Oni potrzebowali flag, potrzebowali nazwiska. Chcieli oni wykorzystać jego rosnący autorytet i jego serdeczne zdecydowanie. On sam był smutny i cichy.
Na początku zaczyna żyć w Warszawie, w wielkim magazynie meblowym na jednej z bocznych uliczek przy Marszałkowskiej. Lepszego mieszkania nie znalazł – długie noce spędzał w olbrzymim, zimnym magazynie, w czasie dnia przechadzał się ulicami, na dłużej zatrzymuje się przy ruinach Warszawy.
W październiku przenosi się na ulicę Sandomierską, mieszka u wdowy swojego bliskiego przyjaciela, generała polskiego, który tragicznie zginął jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Tutaj do niego docierają jego ,,polityczni przyjaciele”. Broni się od nich. Nie chce rozróżnienia polskiego narodu na partie, chce tylko brać udział w walce. Od czasu do czasu czyta odcinkami swoje książki i dzienniki i prosi by ich nie ogłaszać publicznie. Jednakże w różnych podziemnych, polskich wydawnictwach pojawiają się sensacyjne doniesienia o nieznanych kulisach przedwojennej Polski. Jeszcze i dziś mało kto wie jakie były źródła tych informacji. Oni walczyli o osobę ŚMIAŁEGO (w wąskim kręgu jego przyjaciół) i jego autorytet, chcieli być jego opiekunami.
W mieszkaniu przy ulicy Sandomierskiej zbierali się i inni ludzie, młodzież polskiej , podziemnej organizacji, palący się kandydaci na ideologów i odważni żołnierze. ,,Pan profesor” długo z nimi rozmawia i uważnie obserwuje nowe kadry AK.
Pewnego dnia wleciał do pokoju jeden z tych zapaleńców. ,,Czy Pan wie, że RYDZ – ŚMIGŁY dostał się do oddziałów polskiego wojska na Bliskim Wschodzie ?”
,,Pan profesor” spokojnie i rozmyślnie uśmiecha się gorzko.
W końcu po długich próbach i przeszkodach był wyznaczony dzień spotkania RYDZA – ŚMIGŁEGO z Gen. ,,Grotem” (Stefanem ROWECKIM) w tamtym czasie dowódcą polskiego AK w dwa lata później zamęczonego w Berlinie.

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/135496/833b32d10330b9a4d77a9b2f0175b5f4/

Po około 4 latach Marszałek musi znowu spojrzeć w oczy byłym żołnierzom ze sztabu i oświadcza im swoją wolę walki wespół z nimi. Nerwowe oczekiwanie. W tym czasie choroba serca coraz bardziej się powiększała. Każdego dnia przychodził młody lekarz, który robił mu iniekcje. Był on bardzo niespokojny. Trzeba leżeć, nie można wychodzić z domu. Do spotkania z ,,Grotem” pozostały tylko 3 dni. Grudzień.
W końcu nadeszła tragiczna noc. Nawet w czasie dnia lekarz robił dwa razy iniekcje. Wieczorem choremu już brakuje powietrza. Szeroko otwarte oczy są bez życia. Przy łóżku płacze właścicielka mieszkania i wierny przyjaciel podpułkownik Marcin Z., z którym chory mieszkał w Rumunii i z którym marszałek wrócił do kraju. Nadchodzi śmierć od której nie ma ucieczki i jest niepokonana. Z sąsiedniego mieszkania przychodzi płk Zygmunt P., jeden z oficerów sztabu AK. On nie wie kogo odwiedza. Zdenerwowany wchodzi do pokoju. Długo obserwuje już nieżywą twarz umarłego. Poznaje go. Po wojskowemu oddaje marszałkowi honor, lecz po chwili pada przy łóżku na kolana. Długo jeszcze w nocy tych troje ludzi modli się przy zmarłym.
Pracownicy małego biura pogrzebowego złożyli do trumny ciało dyrektora Szkoły początkowej, zarejestrowane jako nie długo przebywający w Warszawie i nagle zmarły od ,,angina pectoris”. Tylko właścicielka mieszkania włożyła do lewej kieszeni swoją wizytówkę , żeby potwierdzić, że jest to tak naprawdę, ciało polskiego marszałka Edwarda RYDZA – ŚMIGŁEGO.


Po moim powrocie z Warszawy niektórzy z Litwinów próbowali czynić wnioski, że mnie bardzo podobał się system polskich rządów, ich pułkownicy, którzy ingerowali wewnątrz politycznych spraw, że mnie się to bardzo podobało i że chciałem to samo zrobić na Litwie. To nie miało żadnych podstaw, to były fantazje gorących polityków, niczym nie potwierdzone, błędne rozumowanie i nic więcej.

KONIEC ROZDZIAŁU




środa, 10 lipca 2013

Jan KOCHANOWSKI z Czarnolasu...


MAŁEMU WIELKIEJ NADZIEJE RADZIWIŁŁOWI (fraszka)

Tak róść, mały Michniku, jakobyś mógł sławnych
Przodków swych doróść, onych Radziwiłłów
                                                                                    dawnych;
Abyś nie tylko imię i bogate włości
Brał od nich, lecz dziedziczył w męstwie
                                                                            i w dzielności.
A to wszystko zaś podał potomkowi swemu,
Co weźmiesz od rodziców, a on zaś drugiemu;
Abyś u swych był wdzięcznym i miłym w pokoju,
A pohańcom zaś srogi i straszliwy w boju.
Tak róść, piękny Michniku, jakobyś pospieszył
Wiekiem, a oczy jeszcze dziadowskie nacieszył
Siedząc na dzielnym koniu i łukiem władając
Albo kopiją gładką w pierścień ugadzając,
A potym i prędkiego strzelca Tatarzyna,
Co mężnym Radziwiłłom twoim nie nowina.
Taki wiek, o ludzkiego żywota szafarki,
Temu dziecięciu przędźcie, sprzyjaźliwe Parki !


 
NA TENŻE (fraszka)

To jest on brzeg szczęśliwy, gdzie na czasy wieczne
Litwa i Polska mają sejmy mieć społeczne.
A ten, który to wielkim swym staraniem sprawił,
Aby już więc żadnego wstrętu nie zostawił,
Wisłę, która nie zawżdy przewoźnika słucha,
Mostem spętał; bród wielki, ale droga sucha.



 
NA PSZCZOŁY BUDZIWSKIE (fraszka)

Do Jego Mił. P. Wojewody Wileńskiego

Patrzaj, jako płodnych pszczół niesłychane roje
Okładły, zacny panie, miodem ściany twoje.
Dobry to znak, jeśli Bóg dał wieszczą myśl komu,
Że dostatek i wieczne potomstwo w twym domu.


P.S. Jak powszechnie wiadomo w latach 1564-74 Jan KOCHANOWSKI piastował godność proboszcza tytularnego kapituły poznańskiej; była to godność wysoka, także pod względem pieniążków - poeta dostał we władanie 6 wsi wielkopolskich m.in. Paczkowo, a po ich sprzedaży nabył Czarnolas i po zrzeknięciu się posady w Poznaniu ożenił się z Panią Dorotą...



O tamtych czasach zaświadcza odbudowany w 1984 roku przez Jerzego SOBOCIŃSKIEGO pomnik Prepozyta, który znajduje się na Ostrowie Tumskim w Poznaniu przed Akademią LUBRAŃSKIEGO