Stasys RAŠTIKIS –
Kovose dėl Lietuvos – rozdz. p.t. Internavimai Lenkijos karių ,
str. 599 - 602
,,Ar ištisos tautos
be žado jau bus ?
Ir bus verčiamos
garbint vergija ir pančius ?
Visur vien tik
kraujas ir skurda siaubus,
Bet nejaudina nieko
jau artimo kančios... „
Jonas AISTIS
Tym razem przy linii
administracyjnej rozpoczęły się pojawiać większe i coraz większe
pozostałości pobitej polskiej armii, które ratowały się od
prześladowań rosyjskich i niemieckich, szukały schronienia na
Litwie. Wszyscy Ci polscy żołnierze mieli być rozbrojeni i
internowani. Nie wszyscy oni zgadzali się kiedy słyszeli nasze
żądania. Dlatego przy granicy było wiele rozmaitych wypadków i
czasami sięgano po ostrzejsze środki. Zdarzało się, że odbierano
przybyłym polskim żołnierzom lub całym oddziałom , przybyłym
do granicy, broń a wtedy stawało się jasne że ich tutaj i tak
rozbroją , a oni nie zgodzą się jej oddać i wrócą znowu.
Większa jednostka polskiej armii wysyłała jakiegoś swojego
przedstawiciela, by wybadać, czy Litwini zgodzą się na przejście
przez ich terytorium z wileńskiego kraju do Prus Wschodnich, żeby
tam mogli znowuż podjąć walkę z Niemcami. Kiedy im było
powiedziane, że oni mają się u nas rozbroić, Polacy nie zgodzili
się na taki warunek i odgrażali się , że na siłę przejdą tą
Litwę, dążąc do Prus Wschodnich. Dostali odpowiedź, że wówczas
nasze wojska użyją siły przeciw nim. Niepogodzeni Polacy wracali.
W rejonie Muśniki zdarzył się inny wypadek. Tam przeszły przez
linię administracyjną pozostałości dwóch szwadronów polskiej
kawalerii. Nasi strzelcy spotkali się z nimi, gdy głębiej
przekroczyli granice i zażądali by Polacy złożyli broń. Polski
dowódca odpowiedział na takie żądanie, że honor jego żołnierzy
nie pozwala jemu rozbroić się przed strzelcami i ich dowódcą,
który jest młodszy od nich stopniem – jest tylko porucznikiem
rezerwy. Oni oddadzą broń, tylko jeśli spotkają litewskiego
oficera, równego lub wyższego stopniem. Nasi strzelcy, będący
słabszym oddziałem od Polaków nie mieli odwagi rozbroić oddziału
i odprowadzili uzbrojonych żołnierzy polskich, dalej. To zdarzenie
zostało zgłoszone telefonem do sztabu. Na poligonie Gaiżiunu
dowódca 3-ego Pułku Dragonów im. Żelaznego Wilka otrzymał tę
wiadomość i wkrótce szybko posłał ze swego pułku dwa szwadrony,
by zatrzymały polskich jeźdźców i ich rozbroili i że w
ostateczności mają użyć broni. Jednakże do zbrojnego starcia nie
doszło, ponieważ dumny dowódca polskich ułanów zauważył, że
innego wyjścia nie ma, zgodził się z żądaniem strzelców i oddał
broń. Wszyscy Polacy zostali rozbrojeni i internowani.
W Olicie w pomieszczeniu Szkoły początkowej, nasz 2 Pułk Ułanów
im. Wielkiej Księżnej Litewskiej Biruty, już od dłuższego czasu
opiekował wcześniej internowanymi oficerami i żołnierzami
polskimi. Polscy oficerowie, choć i mieli należące się im
oddzielne pokoje, nie byli jednak wszyscy oddzieleni od żołnierzy.
Odnoszenie się pomiędzy oficerami i żołnierzami nie było
serdeczne. Jedni unikali drugich i żyli w nieprzyjaźni. Jednego
ranka kilku polskich żołnierzy poskarżyło się naszym
wartownikom, że jeden polski oficer okrutnie wobec nich postępuje i
proszą by się za nich w tych potyczkach ująć. Rozpoczęte zostały
badania i jasne stało się, że naprawdę tak było, mianowicie:
jeden młody, polski oficer, rano, wzywał dwóch żołnierzy by
wyczyścili jemu buty; jeden żołnierz miał klęczeć na ziemi
przed stojącym oficerem, który postawił swoją nogę z zabłoconym
butem na tego żołnierza plecach, a drugi żołnierz miał wyczyścić
but. To było brzydkie poniżanie żołnierza i oficerowi zostało
ściśle zakazane takie postępowanie z żołnierzami i rozkazano mu
by sam czyścił sobie buty.
Mnie samemu przypadło wyjechać do rejonu Merecz by sprawdzić
swoich żołnierzy, na miejscu zobaczyć, jak przy linii
administracyjnej rozbrajają polskich żołnierzy.
Tylko w tym rejonie miała miejsce, jedna bardzo wzruszająca scena.
Na naszą stronę przeszedł jeden kawalerzysta – polski oficer i w
swojego pułku imieniu poprosił dowódcę, czy nie można by
pozostałości jego pułku porządnie ustawić w szereg i z bronią
przejść na naszą stronę. Było powiedziane, że można, lecz i
tak po przekroczeniu granicy, zostaną oni rozbrojeni. Posłany
oficer wyjaśnił, że dla nich to znaczy, że jeśli nie chcą tutaj
przy samej granicy, idzie wszystko przebiega bardzo szybko i w
niespokojnych warunkach, mogą troszeczkę dalej, w spokojnym
miejscu, porządnie pożegnać się ze swoim dowódcą i po tem oddać
broń Litwinom.
Zgadzamy się. Po chwili rzeczywiście porządnie Polacy ustawiają
szereg razem ze swoim zżytym dowódcą pułku, podjechały
pozostałości odważnego polskiego pułku ułanów, niepełne dwa
szwadrony. W innym miejscu polscy ułani ładnie uszeregowani, a ich
dowódca mówi do nich wzruszające, pożegnalne słowa,
przypominając im nieszczęście ich Ojczyzny, dziękując oficerom
i żołnierzom za ich wierność Polsce i życzy im by nie zapomnieli
Polski, która ciągle i dalej się odrodzi. Polacy zakrzyknęli:
,,Niech żyje Polska !”
(dosł. cytat)
Dowódca nazwał swoich żołnierzy ,,Moji chłopcy” (dosł.
cytat). Po policzku dowódcy pociekły łzy. Po przemowie dowódcy
padła krótka komenda: zsiąść z koni. Dowódca obszedł
wszystkich swoich wojaków, z każdym pożegnał się , każdego
ucałował w policzki. Było widać łzy i na szlachetnej twarzy i w
oczach jego wiernych żołnierzy. Po pożegnaniu padł rozkaz do
oddania broni i koni Litwinom. To był niezwykły widok, wzruszający
nie tylko Polaków, lecz i tam będących litewskich żołnierzy. Daj
Boże , że nadejdzie , nie tylko dla Polski, lecz i dla naszej
Litwy, że będzie ona miała tak szlachetnych dowódców.
W
tym samym rejonie, w jakimś wozie, był tam odnaleziony sztandar
polskiej kawalerii, możliwe, że 2 -go Pułku Ułanów. Został on
przewieziony do Kowna i oddany dla przechowania do Muzeum Wojskowego
im. Witolda Wielkiego, jego kierownictwu. Podczas pierwszej
bolszewickiej okupacji Litwy on szczęśliwie przetrwał. Podobnież
został ocalony z lat niemieckiej okupacji. A może i dalej udało
się ten sztandar uchronić. Litewscy żołnierze byliby bardzo
zadowoleni, jeśliby wypadło zwrócić ten sztandar ich prawowitym
właścicielom – wojsku wolnej i niepodległej Polski.
W
Litwie najwięcej internowanych oddziałów stanowiły pozostałości
polskich kawalerzystów i piechurów. Pozostałości polskich
lotników, kilkadziesiąt samolotów, poleciało na Łotwę, żeby
nie wpadły w litewskie łapy. Kilka wojskowych, polskich łodzi
podwodnych uciekło do Estów, lecz później i one wymknęły się i
odpłynęły do Anglii, gdzie były gromadzone i inne polskie,
wojskowe i cywilne, handlowe statki i okręty wojenne.
Oprócz polskich , cywilnych sił, których było dużo (razem z
Wilnem, wydaje się około 40 000) tak samo dużo było i
internowanych polskich żołnierzy i oficerów. Na Litwie było około
13 500. Dla nich były zbudowane oddzielne obozy w naszych kurortach
– Birsztanach, Kalautuva, Połądze, oprócz tego Wiłkomierzu,
Rakiszkach i innych miejscach. Niektórzy Polacy byli trzymani i w
koszarach. Nie mało tych polskich żołnierzy uciekło z Litwy,
jedni do Polski, inni za granicę, zwłaszcza do Francji, gdzie w tym
czasie Gen. Sikorski już organizował polski rząd emigracyjny i
początki nowych , polskich sił zbrojnych. Nasze wojskowe dowództwo
patrzyło przez palce na ucieczki internowanych żołnierzy i ich
drogę za granicę, nie tylko nie czyniąc im żadnych przeszkód,
lecz niektórym nawet pomagano, cieszono się, że choć tyle dobrego
mogą zrobić dla tych biednych żołnierzy.
Z
bardzo wielkim żalem i serdecznie współczuto nieszczęśliwym
polskim żołnierzom, trzeba podkreślić smutny fakt, że w 1940
roku, gdy Rosjanie już okupywali Litwę, a bolszewicy rosyjscy i ich
nowe rządy na Litwie, oddały wszystkich przebywających w naszym
kraju, pozostałych polskich żołnierzy – Rosjanom, a oni wywieźli
ich na Wschód, w nieznanym kierunku. Ich los jako niedobitków był
okrutny. Kto może wiedzieć, może część tych polskich
żołnierzy leży pomiędzy kilkoma tysiącami innych zamordowanych
polskich oficerów w lasach Katynia.
Szkoda było polskiej armii. Znałem ją. Była ona zdyscyplinowana i
dobrze wyszkolona. I uzbrojenie było nie najgorsze. Słabe było
tylko polskie lotnictwo wojskowe. Słabe były także oddziały
pancerne. Z tego względu polskie wojsko nie mogło się równać z
niemieckim pancernymi dywizjami i eskadrami niemieckiego lotnictwa.
Polska przegrała wojnę, jednakże za to , że przegrała nie można
winić wojska. Był winny polski stan polityczny, który postawił
swoje wojska w tak ciężkich wojennych warunkach, w których nie
można było mieć żadnych nadziei na jakiekolwiek zwycięstwo. I
nie patrząc na to, że te warunki były takie ciężkie polscy
żołnierze walczyli i to bardzo odważnie walczyli. Polska armia
biła się o wiele lepiej i odważniej niż ta chwalona francuska
armia. Francuskie położenie strategiczne w tych latach było wiele
razy lepsze niż Polski i dzięki temu Francja tak zachwalana nie
wytrzymała takiego samego uderzenia, jakie było zastosowane przeciw
Polsce i skapitulowała nawet wiele szybciej niż Polska. Z tego
można wyprowadzić naukę dla innych, że dowódcy każdego państwa muszą pamiętać żeby nie podejmować ryzykownej polityki, która powoduje konflikt ze silniejszym sąsiadem, jeśli ta polityka, która opiera się na swojej sile i swoich sąsiadów sile i wiadomo wcześniej, że ona nie ma szans na zwycięstwo. Kiedy nie ma takich szans, cała
walka ma być tylko walką polityczną i dyplomatyczną.