Krysztofor
Przed
bardzo dawnym, dawnym czasem żył na świecie pewien wielkolud
nazwiskiem Oferusz. Był to człowiek tak ogromnego wzrostu, że w
wielkim palcu swojej rękawicy wyprawił siostrze wesele; a kiedy mu
matka umarła, on chcąc jej grób usypać, nabrał w but swój
ziemi i wytrząsnął ją na ciało matczyne, i wzniosła się
góra aż pod obłoki. Tam zaś, skąd owej ziemi nabrał, powstała
przepaść; a była to przepaść tyle mil głęboka w ziemi, ile mil
góra nad ziemią sterczała. Nad przepaścią usiadł Oferusz i
płakał rzewliwie, a wszystkie łzy jego w otchłań kapały i
zrobiło się morze. Dlatego to woda morska jest gorzka i słona.
Potem wyszedł Oferusz na wędrówkę i szukał pana, który by
ze wszystkich był najmocniejszy i najpotężniejszy; u takiego pana
jedynie chciał służyć. Radzono mu tedy, aby się udał na dwór
pewnego króla, który nie znał wyższego od siebie i nie znał, co
to strach w życiu.
Przybywszy
do niego Oferusz popisywał się ze swoją siłą i został mile
przyjęty; nie odstępował odtąd na chwilę boku mocarza i był i
ego najulubieńszym powiernikiem. Podobało się to bez wątpienia
Oferuszowi, postanowił więc całe życie na dworze pozostać.
Ale zdarzyło się pewnego dnia, że jeden z sług królewskich
wymówił w gniewie imię diabła. Słysząc to król bogobojny
przeżegnał się krzyżem świętym.
— Dlaczego
to zrobiłeś? — zapytał się Oferusz, który jeszcze był
poganinem i nie znał zwyczajów chrześcijańskich.
— Zrobiłem
to dlatego — odpowiedział król — że boję się diabła.
— Kiedy
ty się diabła boisz, więc jesteś słabszy od niego.
— Pójdę
ja zatem służyć u silniejszego pana — zawołał Oferusz i zaraz
dwór królewski opuścił i powędrował na puszczę, w której dnia
pewnego napotkał rotę czarnych rycerzy, z rogami na głowie, z
pazurami u rąk, a z widłami w pazurach. W pośrodku siedział
najczarniejszy i najokropniejszy na tronie z głów trupich i kości
ludzkich i wrzasnął rykliwym głosem: Oferusie! Czego szukasz? —
Szukam diabła — odpowiedział nieulękniony Oferusz — ażeby u
niego służyć.
— Ja
jestem diabłem - rzekł wódz czartowski i podał rękę Oferuszowi,
który odtąd boku jego nigdy nie odstępował; a był mu jak prawa
ręka przydatny.
Pewnego
dnia wyruszyła cała owa rota po zdobycz do pobliskiego miasta
i przybyła na drogi krzyżowe, kędy stała Boża męka.
Postrzegłszy ją dowódca zatrąbił co tchu na odwrót.
— Dlaczego
to zrobiłeś? — zapytał Oferusz.
— Dlatego,
mój przyjacielu, że się boję Chrystusa! — odpowiedział
diabeł.
Ty
się boisz Chrystusa, pomyślał sobie Oferusz, więc jesteś słabszy
od niego; pójdę więc służyć Chrystusowi.
I
znowu diabła opuścił; a wędrując po puszczy napotkał ubogiego
pustelnika i zapytał go: — Gdzie jest Chrystus?
— Wszędzie!
— odpowiedział pustelnik, ale poganin nie rozumiał i pytał
powtórnie: — Jak ja mam służyć Chrystusowi?
— Módl
się a pracuj! — rzekł zapytany.
Modlić
się Oferusz nie umiał, lecz umiał pracować. Poszedł tedy za
pustelnikiem nad bystry strumień płynący z góry i dowiedział
się, że każdy pielgrzym, chcący się przeprawić na drugą
stronę, tonie na środku.
— Tobie
— mówił pustelnik — dał Bóg silne zdrowie i ciało olbrzymie,
przenoś więc podróżnych na swoich barkach. Jeżeli to zrobisz dla
miłości Chrystusa, to cię przyjmie za swego sługę.
— Zrobię
to dla miłości Chrustusa — zawołał Oferusz i przenosił
dniem i nocą wszelkich pielgrzymów, wspierając się na ogromnej
sośnie, którą wyrwał z korzeniem.
Pewnej
nocy zasnął głęboko, znużony pracą dzienną; wtem słyszy głos
dziecięcia wołający go trzy razy po imieniu. Wstał więc bez
zwłoki, wsadził dziecię na barki i wkroczył we wodę, która
dawniej zaledwie kolan mu sięgała. Ale dzisiaj, gdy stanął na
środku, szum powstał i wicher, woda się wzburzyła; bałwany biły
z wściekłością o brzegi, a Oferusz zgiął się pod dziecięciem
jak pałąk i pierwszy raz w życiu uczuł strach i drżenie.
Podniósł więc głowę i rzekł: — Dziecię! Dziecię! Dlaczegóż
ty takie ciężkie? Mnie się zdaje, że świat cały dźwigam na
moich ramionach?
— Nie
tylko świat dźwigasz na swoich ramionach — odpowiedziało
dziecię — ale i tego, który świat stworzył. Jestem Chrystus,
któremu ty służysz; chrzcę ciebie w imię Ojca, w imię moję i w
imię Ducha Świętego. Odtąd nazywać się będziesz Krysztofor, to
jest piastun Chrystusa.
Odtąd
więc nazywał się ów wielkolud Krysztoforem i chodził wzdłuż i
wszerz po świecie, aby nauczać słowa Pana swojego i został
za te nauki od pogan ukamienowany.
Źródło:
Lucjan SIEMEŃSKI „Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie”
PIW Warszawa 1975 r.
Zdjęcia: © własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz