Popularne posty

czwartek, 11 września 2014

Iłła - skromna urzędniczka Marszałka Polski...


                                                     Trudno napisać coś złego o tej w sumie bardzo skromnej relacji z życia obok wielkiego Polaka. Bardzo kobieca relacja, mówię o tym dlatego, że każde napisane przez nią zdanie jest niesamowicie subtelne, delikatne - może nie w ocenie Marszałka, która w rezultacie okazuje się szczera do bólu - Iłła dla przykładu, dba o kwiaty w otoczeniu Józefa PIŁSUDSKIEGO, po czym przekazuje nam dlaczego ? Otóż ktoś, kto dodatkowo potrafi napoić podarowaną Marszałkowi papugę, musi być tym człowiekiem o głębokim sercu.
Są to relacje, krótkie zdania, o jej pracy - początkowo w MSZ i w głównym wątku, praca przy boku Józefa PIŁSUDSKIEGO, na etacie osobistego sekretarza Ministra Spraw Wojskowych, jakże by inaczej, wojsko, jego barwa, smak i mentalność często są tutaj na pierwszym planie.
Iłła przedstawia nam się jako ktoś delikatny, a jednocześnie o nieustępliwym charakterze, bo jak inaczej zrozumieć jej I - wojenną historię, gdy była pielęgniarką na rosyjskim froncie, czy późniejsze, jej perypetie z ciężkim , bo z balastem , życiem w powojennym Poznaniu. To miasto jednak nie jest przedmiotem jej historii przedwojennych, opisanych w tej książce. Tutaj życie toczy się od Krakowa (wspomnienia o siostrze), poprzez stołeczną Warszawę do ukochanego miasta Marszałka, a jej rodzinnego - Wilna.
Nie jest to w żadnym razie sucha relacja z biura, a raczej to co zapamiętała z bezpośrednich rozmów, bardziej jako "córka dbająca o swego ukochanego Ojca". Dla naszego pokolenia to zwierzenie wręcz kapitalne ( w sensie mądrości z lektury ), dotykamy niemal, przedwojennego Ojca Narodu, który estymą także, wyprowadził nasz kraj na niepodległość.
Zawsze dziwiłem się swojej Babci, jak to możliwe, że tak czczono tego "Dziadka", po przeczytaniu książki, prócz docenienia literackiego kunsztu autorki, poetki chyba z urodzenia, zaczynam rozumieć, czym oddychało sanacyjne pokolenie.
Na zakończenie urywek, który mnie się najbardziej spodobał, ktoś przysłał Józefowi PIŁSUDSKIEMU do Warszawy ładny obraz z Matką Boską Ostrobramską, Kazia (jak nazywał Iłłę Marszałek) powiesiła wizerunek w głównym pokoju:
"Pan Marszałek zauważył obrazek i pochwalił mnie.
- A może by pan Marszałek wolał Częstochowską ? - pytałam. - Przecie to Częstochowska jest królową polską.
- A za to Ostrobramska jest wielką księżną litewską - powiedział wesoło Marszałek. - Niech tak zostanie jak zrobiłaś."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz